
Na V Kongresie Kobiet Województwa Śląskiego w Sosnowcu Sylwia Chutnik przedstawiła swoje osobiste kalendarium najważniejszych dat od 1989 roku po dziś, z punktu widzenia ruchu feministycznego i własnych przełomów. Podkreśla, że mówienie o kobietach, które były przed nami, daje nam świadomość kontynuacji, jest wsparciem i inspiracją.
Mieszkanie Jacka Kuronia niedaleko jej drogi do szkoły na warszawskim Żoliborzu, obecny na każdym rogu plakat „W samo południe. 4 czerwca 1989” z amerykańskim szeryfem i napisem „Solidarność” nad szeryfową gwiazdą, i niemożliwość oglądania dobranocki z winy rodziców, którzy nieustannie śledzili przed telewizorem wyniki wyborów – oto co z przełomowego roku 1989 zapamiętała 10-letnia wówczas Sylwia Chutnik.
Chutnik to pisarka, działaczka społeczna i naukowczyni z Warszawy. Jej sumienna i zdyscyplinowana, jak mówią ludzie, którzy ją znają, a przy tym urzeczona ideą siostrzeństwa, zainteresowana kobietami jako obiektem badań i twórczości. Ukończyła gender studies na Uniwersytecie Warszawski, doktoryzowała się na UW, stworzyła Fundację MaMa wspierającą matki w przestrzeni publicznej i w sferze społecznej, od 2008 roku regularnie pisze książki odwołujące się do tematów feministycznych, ukształtowana, jak twierdzi przez takie pisarki jak Magdalena Tulli, Olga Tokarczuk, Manuelę Gretkowską i Izabela Filipiak. Była trzykrotnie nominowana do literackiej nagrody Nike oraz otrzymała Paszport Polityki – nagrodę dla utalentowanych początkujących twórców. Zdobyła także Społecznego Nobla Ashoka przyznawanego innowatorom społecznym. Twórczość, badania naukowe i działania społeczne splatają się w jej życiu w jedno. Podkreśla, że mówienie o kobietach, które były przed nami daje nam świadomość kontynuacji, jest wsparciem i inspiracją.
Na V Kongresie Kobiet Województwa Śląskiego w Sosnowcu Chutnik przedstawiła swoje osobiste kalendarium najważniejszych dat od 1989 roku po dziś, z punktu widzenia ruchu feministycznego i własnych przełomów. Przypomniała powstanie FEDERy, która stanowczo, od lat, wspiera kobiety – dziś jest m.in. organizacją koordynującą Wielką Koalicję za Równością i Wolnością -w skrócie WKRW – gromadzącą organizacje pozarządowe z całej Polski. Chutnik przypomina Konferencję pekińską w 1995 roku i fakt, że pojechało na nią kilka kobiet z Polski. – One były naszym internetem – konstatowała, przypominając że dwadzieścia lat temu nie miałyśmy znajomych z całego świata. Wiele z nas pamięta, że V Światowa Konferencja w sprawie Kobiet to było niezwykłe wydarzenie. Organizowane pod egidą ONZ skupiało się prawach kobiet i strategiach ich wzmocnienia, i zgromadziło przedstawicieli rządów niemal 190 krajów świata i ponad 5 tys. osób z organizacji pozarządowych. To tam przyjęto Deklarację Pekińską i Platformę Działania – Cele Strategiczne – dokumenty, które na lata określały europejski kierunek działania na rzecz równości kobiet i wskazywały jak walczyć z dyskryminacją, zaleciła tak negowany przez obecną władzę gender mainstream, jako sposób wyrównywania nierówności między płciami. A te były ogromne: w pierwszym Sejmie po 1989 roku było 13 proc. kobiet, a w senacie – 8. To wtedy powstała Parlamentarna Grupa Kobiet, która próbowała ponad podziałami działać w sprawach kobiet. To wtedy też gros organizacji społecznych zaczął mocno wspierać kobiety – organizowano szkolenia z wystąpień publicznych, wtedy rozwinął się pozarządowy ruch feministyczny, działania uniwersyteckie a także anarchistyczne grupy nieformalne. Zaczęto wytykać palcem nierówności: niedoceniania opiekuńczej pracy kobiet – na przykład na osobami z niepełnosprawnościami, nierówność płac, nieprzystosowanie przestrzeni publicznej do potrzeb innych niż stuprocentowo sprawy człowiek w sile wieku. Te tematy nagłaśniały pierwsze Manify, które przeszły przez ulice polskich miast w 2000 roku. Ukojeniem i nadzieją było wejście do Unii Europejskiej.
Dziś w 2018 roku mamy świeże wspomnienie Czarnego Protestu i poczucie, że przegraliśmy część walki. Jak konstatował podczas dyskusji Jarosław Makowiecki – radny z Platformy Obywatelskiej, przegraliśmy walkę o język, bo nie udało nam się narzucić sposobu mówienia o roli kobiety. Jednak zdaniem Chutnik ta walka trwa, a dowodem na to mogły być postaci kobiet ważnych w ostatnim 30-leciu dla Śląska, zaprezentowane przez prowadzącą spotkanie Małgorzatę Tkacz-Janik, pełnomocniczkę Kongresu Kobiet ds. 100-lecia praw wyborczych. Tkacz-Janik przypomniała Grażynę Staniszewską – jedyna kobieta przy okrągłym stole po stronie Solidarności, gorzko konstatując, że połowa uczestniczek ruchu Solidarności to były kobiety, a do związku należało 10 mil ludzi. Przypomniała Jadwigę Chmielowską, która najdłużej była ścigana na Śląski listem gończym i Barbarę Blidę, która pod wpływem nagonki popełniła samobójstwo. Elżbietę Fornalczyk ze związku Sierpień 80, która w tyskim Tesco stanęła do strajku, bo miała dość pracy w systemie „pracować i nie przeżyć” i niezwykle barwną postać Krystyny Bochenek, która zginęła w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem.
Jak podkreśliła Małgorzata Tkacz-Janik: „My, kobiety, często mówimy: „demokracja bez kobiet jest połową demokracji”. Dodajmy: historia bez herstorii jest pamięcią ułomną, tożsamością niepełną”.
Najbliższe wykłady:
- Ewa Graczyk “Polki w czasach socjalizmu” – 23 maja, Słupsk.
- Sylwia Chutnik “Kobiety w Polsce po 1989” – 13 czerwca, Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku.